czwartek, 17 grudnia 2015

Garnier Oil Beauty Odżywcze mleczko do ciała z olejkami - rozświetl swoją skórę na zimę!


Jesień to taki czas, kiedy moja skóra potrzebuje nawilżenia. Pracując praktycznie 7 dni w tygodniu i cały czas będąc w biegu jedynym relaksem na jaki mam teraz czas jest pielęgnowanie swojego ciała w domu - często w środku nocy... W tym sezonie postawiłam na balsamy do ciała, zero maseł do ciała jak na razie co mogłaś zauważyć po wpisie o październikowych nowościach i tak od początku zeszłego miesiąca miałam okazję wypróbować Garnier Oil Beauty, czyli odżywcze mleczko do ciała z olejkami. O jego właściwościach i o tym jak się spisuje u mnie przeczytasz w dalszej części wpisu. Zapraszam!


Mleczko możesz kupić w wersji 250ml oraz 400ml. Swoją buteleczkę kupiłam w kwocie 17 złotych, niestety nie pamiętam ile kosztuje ta większa.

Opakowanie mleczka jest bardzo ładne, delikatne, jednak cieszące oko utrzymane w kolorze beżu jakie lubię. Produkt aplikowany jest za pomocą pompki, która dla mnie jest najwygodniejszą formą. Samo opakowanie jest wykonane z średniej grubości plastiku przez które możemy zobaczyć ilość produktu jaka nam została, więc nie będę zaskoczona nagłym jego końcem ;-)


Mleczko przeznaczone jest skóry suchej oraz pozbawionej blasku na co z pomocą przychodzi skład z 4 olejkami takimi jak różany, migdałowy, olejki makadamii oraz arganowy, czyli już samo zapoznanie się z etykietą opakowania pozwoliło mi rozbudzić zmysły na samą myśl o tych wspaniałościach zapachowych jakie lubię używać głównie jesienią i zimą.

Według producenta skład mleczka czyli m.in. wyżej wspomniane olejki mają zapobiec suchości mojej skóry dając przy tym piękne rozświetlenie oraz obiecując gładszą i piękniejszą skórę co było przetestowane na kilkudziesięciu kobietkach.


A co ja o nim sądzę?

Na pierwszy rzut idzie zapach - ładny, otulający, nie powodujący bólu głowy co u mnie przy kosmetykach zdarza się bardzo często. Na ciele utrzymuje się trochę czasu, aczkolwiek jest nienachalny i bardzo miło jest go "czuć na sobie"; zapachowo przeważa według mnie tutaj zapach macadamii co jest dla mnie plusem, bo bardzo go lubię.

Konsystencję ma dość gęstą jak na mleczko. Przyjemnie się rozprowadza po ciele nie "zjeżdżając" z ręki.



Producent obiecuje nam zero lepkości i szybką wchłanialność produktu i tak jak przy większości produktach jest to pic na wodę, tak tutaj wszystkie obietnice dotyczące tego są jak najbardziej odhaczone na plus. Z przyjemnością używam go też rano po prysznicu i po krótkim czasie mogę założyć ubranie, ponieważ nie pozostawia żadnych tłustych filmów na skórze powodujące plamy na ubraniach ani też nic nie lepi się do ciała - wchłania się dość szybko czego od balsamów oraz mleczek do ciała wręcz wymagam.
Po pierwszym wsmarowaniu mleczka byłam najbardziej ciekawa efektu rozświetlającego skórę mojego ciała. Z bólem serca wspominam wszystkie tego typu kosmetyki, które dawały efekt identyczny jakbym sobie cekinki poprzyklejała na całe ciało, żenua... Tutaj efekt rozświetlenia jest bardzo subtelny, skóra jest rozświetlona jednak bardzo naturalnie, chociaż to nie zmienia faktu, że po użyciu mleczka tak mi się podoba ten efekt, że nogi przeglądam z 3 razy co najmniej po aplikacji :P.

Używam bardzo fajnego produktu. Za 17 złotych otrzymałam oprócz nawilżenia bardzo dobrą gładkość skóry którą lubię, aby nie czuć dyskomfortu oraz nawilżenie. Mleczko świetnie sobie radzi z trudnymi sferami ciała do nawilżenia takie jak łokcie i kolana. Skóra jest dobrze nawilżona, stosowanie mleczka codziennie odpowiednio ochroni naszą skórę przed wysuszeniem oraz umili nam tą chwilę dla siebie jaką jest codzienna pielęgnacja w naszym domowym zaciszu. Przy stosowaniu mleczka nie zauważyłam zapychania co jest też bardzo ważne. Dla mnie tutaj są same plusy. Nawilżenie, rozświetlenie i gładkość za tą cenę? Jak najbardziej mogę polecić za taką cenę wszystkim miłośniczkom otulających zapachów oraz zabieganym kobietkom, które nie mają czasu na mozolne wchłanianie się produktów, ale też nie chcą tego zaniedbać. Dla mnie produkt godny polecenia.
Znajdziesz go w drogeriach zarówno stacjonarnych jak i internetowych oraz w marketach i innych.

Dla zainteresowanych podrzucam jeszcze skład


A może używałaś go? Moje wrażenia są opisane wyżej, a jestem ciekawa jak u Ciebie się sprawdził i jakie masz o nim zdanie.

Ja, mimo wielkiego lenia, uciekam do pracy. Miłego dnia! :)


poniedziałek, 7 grudnia 2015

Moje nowinki z listopada - pielęgnacja oraz (za) dużo kolorówki... ;-) | LIRENE, JANTAR, KOBO, ZIAJA, GARNIER, NIVEA, PROMOCJA -49% ROSSMAN.



Listopad był miesiącem dość skromnym - zdecydowanie wygrała kolorówka nabyta podczas -49% w Rossmanie. Jesienią/zimą zwracam większą uwagę na pielęgnację ciała i wyszukuję pięknych zapachów; uwielbiam, gdy łazienka wypełnia się moimi ulubionymi. Co w zeszłym miesiącu trafiło do mojego koszyka?


ODŻYWKA Z WYCIĄGIEM Z BURSZTYNU JANTAR
Kupiłam ją z nadzieją, że zapobiegnie choć po części wypadaniu włosów. I bacznie obserwuję codziennie czy coś się pojawi nowego czy nie.

ODŻYWKA INTENSYWNA ODBUDOWA ZIAJA (WŁOSY ZNISZCZONE)
Odżywka bez spłukiwania, bardzo lubiłam wariant "Codzienna pielęgnacja". Mam nadzieję, że ta spisze się równie dobrze tym bardziej, że kosztowała tylko 5 złotych.

CUDOWNY OLEJEK - OCHRONA DO 230 STOPNI C GARNIER FRUCTIS
(PIELĘGNACJA WŁOSÓW ZNISZCZONYCH I SUCHYCH)
Jest to mój pierwszy olejek do włosów, a przez to, że tak był zachwalany na Wizażu postanowiłam go wypróbować. Cena regularna (25 złotych) wydawała mi się za duża jak na nieznany mi dotąd produkt, ale trafiłam na promocję - zapłaciłam za niego 15 złotych.


GREJPFRUTOWY PEELING ANTYCELLUITOWY
&
KOKOSOWY PEELING SOLNY LIRENE
Tyle dobrego się naczytałam o tych peelingach, w dodatku czując zapach tego grejpfrutowego spodobał mi się i musiałam wrzucić do koszyka. Solny wybrałam również z ciekawości przez ten zapach kokosowy oraz chciałam mieć porównanie, który rodzaj będzie lepszy. Po kilku pierwszych użyciach jestem miło zaskoczona :).

SZAPMAŃSKA TRUSKAWKA ŻEL POD PRYSZNIC LIRENE
Tutaj również zrzucę na blogerki ;-), ale też fakt, że wszystkie żele wykończyłam i musiałam poszukać coś fajnego nowego. Spokojnie mogę go porównać do żeli Dove, ponieważ dość dobrze spisuje się jak na zwykły żel pod prysznic. Myślę, że wkrótce pojawi się wpis poświęcony jemu.


CZYSTA SKÓRA 3W1 PŁYN MICEALRNY GARNIER
(CERA TŁUSTA ZE SKŁONNOŚCIĄ DO NIEDOSKONAŁOŚCI)
Szukałam dość długo tej wersji płynu ponieważ ani różowa ani jasnozielona z Garniera nie bardzo pasują do mojej cery. Naoglądałam się jej w internecie i zonk, ponieważ ani w najbliższym Rossmanie czy też w Naturze w ogóle go nie było - z pomocą przyszła mi Biedronka wraz z jego promocyjną ceną. Wykończę mój płyn z Bielendy i będę testować Garniera dokładniej :).

BŁYSKAWICZNIE NAWILŻAJĄCY KREM DO RĄK NIVEA (SKÓRA PRZESUSZONA)
Moja druga tubka tego kremu przeznaczona do auta, kiedy wolę mieć coś delikatniejszego co tylko odświeży moje dłonie. Brał udział w rankingu kremów do rąk w tym poście.


Z ostatniego zdjęcia nowością, której nie miałaś okazji widzieć na blogu jest ZESTAW DO STYLIZACJI BRWI KOBO - kredka/cień od Maybelline spisuje się na moich brwiach średnio, więc chciałam czegoś lepszego w swojej kolorówce. Trochę ubolewam nad brakiem wosku w zestawie np. zamiast jednego cienia, ale na biedę może być. Reszta kosmetyków ze zdjęcia jest dokładniej przedstawiona we wpisie ze zdobyczami na promocji Rossmana -49%.

Na tym koniec moich nowinek, grudzień zapowiada się bez żadnych szaleństw, ponieważ chcę się pozbyć zapasów wszelakich kosmetyków jakie mam w szafie. Choć strasznie kuszą nowo pojawiające się balsamiki i inne smarowidła do ciała na drogeryjnych półkach to próbuję się powstrzymywać :).

Tobie życzę miłego dnia, a sama biegnę do pracy spędzić tam poniedziałkowe popołudnie. Mówiłam już kiedyś jak to nie lubię poniedziałków? :)


sobota, 5 grudnia 2015

Ranking kremów do rąk: NIVEA, BARWA, ZIAJA, EVREE.


Chyba każda z nas wie, że dłonie są naszą wizytówkę. Wystawiane na pokaz są wszędzie: podczas witania się, podawania czegoś, przy gestykulacji w rozmowie. 

Dla mnie osobiście nie ma nic gorszego niż idealny manicure wykonany przez najlepszą panią kosmetyczkę w mieście skoro skóra dłoni jest w fatalnym stanie. Okres jesienno-zimowy to taki, gdzie kremy do rąk idą w mojej pielęgnacji na pierwszy plan. Mróz, wiatr, moje uwielbienie do zapominania rękawiczek jak i również sam kontakt z wodą np. przy zmywaniu bardzo potrafią zrobić swoje. O kremie od Dove, który był niewypałem pisałam w tym poście. Postanowiłam wybrać 4 kremy dość popularnych firm i każdego używać kilka razy dziennie przez tydzień. Ciekawa jesteś zdania jakie o nich sobie wyrobiłam? Zapraszam Cię do dalszej części w której wybiorę najlepszy z całej czwórki.


Błyskawicznie nawilżający krem do rąk Nivea dla skóry przesuszonej (morskie minerały)
ok. 9 złotych/75ml


Krem w miękkiej tubce dzięki czemu pod koniec opakowania nie będzie najmniejszego problemu z wydobyciem go. Tradycyjna kolorystyka bieli i niebieskiego która przy Nivea już jest stałą rzeczą. Opakowanie otwierane na klik przy czym otwiera je się tak łatwo, że nie musimy się martwić o paznokcie - jednak nic w torebce samo z siebie nie wydostanie się poza opakowanie. 

Zapach typowy dla kosmetyków Nivea, delikatny, przyjemny dla nosa - na skórze pozostaje na chwilę. Konsystencja kremu jest rzadka (przy styczności ze skórą miałam nawet wrażenie jakby delikatnie topniał...) przez co wydajność nie jest powalająca przy cenie 9 złotych, jednak dobrze wiemy, że w firmie Nivea płacimy też za samą nazwę. Jest dobry dla skóry nie potrzebującej dogłębnego nawilżenia. Ten delikatnie odświeży dłonie, efekt nawilżenia jest delikatny. Dla skóry mało przesuszonej będzie dobry, ponieważ jego nawilżenie jest znikome, nie zostawia tłustego filmu na skórze. U mnie najlepiej spisuje się w torebce jako wyjście awaryjne, kiedy będąc na mieście praktycznie cały czas w ruchu nie lubię mieć lepkich rąk np. podczas zakupów. Podczas jego stosowania kilka razy dziennie w każdej sytuacji nie dawał większych efektów.

Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, C13-16 Isoparaffin, Cera Alba, Dimethicone, Paraffinum Liquidum, Maris Sal, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Sodium Carbomer, Phenoxyethanol, Methylparaben, Parfum.

Bawełniany krem do rąk z proteinami jedwabiu Barwa
ok. 5 złotych/100ml


Krem zawierający m.in. olej bawełniany, proteiny jedwabiu czy też alantoinę (reszta składu poniżej) dostajemy w miękkiej tubce na klik tak samo jak w przypadku poprzednika. Miękka tubka pozwalająca na swobodne wyciśnięcie odpowiedniej ilości kremu, otulona prostą grafiką co lubię. 

Zapach jest mdlący, według mnie taki trochę babciny jednak nie jest aż tak mocno wyczuwalny (tutaj jednak utrzymuje się on na skórze znacznie długo). Krem jest dość gęsty. Odpowiednia ilość kremu nie dość, że dobrze się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy to bardzo dobrze nawilża. Stosowanie jego kilka razy pomogło mi przywrócić skórę dłoni do normalności. W miarę wydajny, do tego tani... Warto się rozejrzeć za nim :).

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Stearate, Dimethicone, Glyceryl Stearate, Petrolatum, PEG-100 Stearate , Glycerin, Gossypium, Herbaceum Seed Oil , Hydrolyzed Silk, Ceteareth-20, Allantoin, Parfum, Phenoxyethanoil, Ethylhexylglycerin, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Hexyl  Cinnamal, Linalool.

Krem do rąk z proteinami kaszmiru i masłem shea Ziaja
ok. 4 złote/100ml


Opakowanie jest podobne do kremu Barwy, jednak tutaj nie mamy opakowania na klik, ale z odkręcamy zamykotko.

Design opakowania prosty, gdyby nie wielki napis PROMOCJA (kupiłam go chyba za 3 złote) to mało prawdopodobne, żebym go zauważyła na półce. Ładny zapach, aczkolwiek szału z działaniem nie zauważyłam - ot, taki zwykły nawilżacz na chwilę. Efekt nawilżenia nie utrzymuje się długo przez co trochę się zawiodłam na marce Ziaja, ponieważ zawsze ich produkty trafiały u mnie w 10. Kolejny produkt odpowiedni dla skóry normalnej, lecz dla wysuszonej przez czynniki wpływające na to nie jest godny polecenia.

Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cera Microcristallina, Paraffin, Dimethicone, Butyrospermum Parkii, Hydrolyzed Keratin, Sodium Acrylate, Taurate copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Stearic Acid, Sodium Polyacrylate, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylene Glycol, Parfum, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Coumarin.

Regenerujący krem do rąk Evree (bardzo sucha i podrażniona skóra) 
 ok. 4 złote/100ml


Taka a'la żarówa w mojej szafce z kosmetykami :). Poręczna tubka z średniej twardości plastiku otwierana na klik iii... dalej będzie jeszcze lepiej! ;-)

Tutaj już sprawa przedstawia się konkretniej. Ma bardzo ładny zapach, który utrzymuje się dość długo na skórze i... nie przeszkadza mi to zupełnie! Spełnia dokładnie obietnice producenta. Ładnie nawilża; mając mocno zmasakrowane przez wiatr dłonie zlikwidował suche miejsca i łagodził podrażnienia. Nie raz nakładam grubą warstwę na noc i zostawiam ją nie do końca wchłoniętą i rano się budzę z ekstra miękkimi dłońmi, no bajka. Działa ekspresowo, zostawia warstewkę na skórze, ale nie nazwałabym tego nawet tłustej, nie wiem jak to ująć. Szczypiące ręce od wiatru? Poradzi sobie z tym już po jednym zastosowaniu. Za tą cenę? Mam ochotę na więcej, do wyboru są różne warianty tych kremów.

Skład: Aqua, Capric Triglyceride, Glycerin, Urea, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Prynus Amygdalus Dulcis Oil, Glyceryl Stearate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Cera Alba, Butyrospermum Parkii, Persea Gratissima, Glycine Soja, Hexyl Laurate, Sodium Acrylate, Isohexadecane, Polysorbate 80, Argania Spinosa Kernel Oil, Panthenol, Allantoin, Dimethicone, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Parfum.

Mimo, że działanie ma naprawdę bardzo dobre to nie podoba mi się jego baardzo długi skład...

PODSUMOWANIE:
Jak widać dla mnie najlepszym produktem do rąk okazał się ten od firmy Evree. Nivea, Ziaja i Barwa otrzymałoby ode mnie naciągane 3-, natomiast Evree mocną 5! W szafie leży jeszcze balsam do ciała tej firmy... Jeśli jest równie dobry co ten krem to czuję, że zyskają nową fankę ;-)


A Ty miałaś do czynienia z którymś z powyższych kremów? A może jeszcze coś innego możesz dorzucić do tej listy?


poniedziałek, 30 listopada 2015

Seria od Bielendy Skin Clinic Professional - SUPER POWER MEZO terapia korygująca.



Rzadko zdarza się tak, żeby wszystkie produkty jednej firmy po pewnym czasie ich używania nie zapewniły mi pewnego rodzaju niespodzianki na twarzy - zawsze musi znaleźć się jakiś słaby punkt, raz to jest krem do twarzy, innym razem znowu tonik czy jeszcze coś innego. Serii Super Power Mezo od Bielendy wypróbowałam po raz pierwszy na wiosnę. Z racji tego, że kosmetyków z kwasami nie używam w okresie letnim postanowiłam udać się do drogerii i kupić je, aby jesienią również mi towarzyszyły. Teraz postanowiłam podzielić się z Tobą zdaniem jakie mogłam sobie o nich wyrobić po około 2 miesiącach używania.

Moja skóra cały czas przeżywa okres młodzieńczy - w sumie co się dziwić, dopiero 21 lat na karku, więc mam prawo mieć trądzik, różne inne niespodzianki czy też przebarwienia po lecie, które są moim utrapieniem. Mam prawo je mieć, ale niekoniecznie chcę. Jak sobie z moimi problemami skórnymi poradziły produkty?  Najpierw przybliżę Tobie każdy z 4 produktów z których składa się seria - kremu, serum, toniku oraz hydroplastycznego płatu 3D.


Aktywny tonik korygujący Super Power Mezo
Tak jak serum oraz krem tonik zawiera niskocząsteczkowy kwas hialuronowy, migdałowy oraz laktobionowy. Za zadanie ma redukcję porów oraz zmniejszenie efektu błyszczenia skóry z czym w strefie T zmagam się odkąd pamiętam. Zapach ma bardzo przyjemny, jest w konsystencji tradycyjnego płynu o przezroczystym kolorze. Po przemyciu nie ściąga skóry, która jest świeża i po którymś tam użyciu faktycznie zmatowiona.


Zamykany jest na klik. Ogólnie bardzo łatwo się otwiera i posługuje buteleczką, ponieważ idealnie wpasowana jest do kształtu dłoni, płynu nie wylewa się nadmiernie na wacik za co też plus, bo nie lubię strasznie marnować kosmetyków. Jak widać u mnie poszła jedna strona "kokardki" przy otwarciu, więc tutaj plastik nie jest super mocno wytrzymały, ale w podróż zazwyczaj zabieram produkty miniaturowe, więc spokojnie tak może stać w szafce. Cała szata graficzna i toniku i reszty kosmetyków z tej serii jest utrzymana w bardzo delikatnej przezroczysto-limonkowej kolorystyce co mi się bardzo podoba. Lubię delikatne, proste opakowania, które i tak cieszą moje oko:)


Aktywne serum korygujące Super Power Mezo
W małej szklanej buteleczce znajdziemy 30g serum mające bardzo ładny zapach - za to jeden +. Drugi natomiast za to jak szybko wchłania się serum, nie zostawia żadnego tłustego filmu na twarzy, dzięki czemu mogę chwilę później nałożyć makijaż, jednak dobrze nawilża skórę. Jest bardzo lejący się, dzięki czemu też wydajny co jak najbardziej mnie cieszy.


Serum jest w szklanej buteleczce z grubszego szkła, bardzo wytrzymałego, ponieważ raz czy dwa spadło mi na ziemię przez przypadek i nie znalazłam żadnego pęknięcia, nic jak nowe. Aplikuję dzięki pepitce przez co idealnie mogę dozować tyle produktu ile chcę nałożyć na twarz. Czasami gdy chciałam zaoszczędzić trochę czasu nie nakładałam serum i kremu osobno, ale wlewałam kilka kropel do kremu i mieszając ze sobą nakładałam na twarz.


Aktywny krem korygujący Super Power Mezo
Lekki krem, szybko się wchłaniający. Bez problemu mogę go nakładać pod makijaż, ponieważ nie roluje się.

 
Konsystencję ma lekko jakby kaszkowatą


Niezbyt przepadam za kremami w tubce, więc te w słoiczkach bardzo lubię - są praktyczne, wygodne, no i mogę produkt do końca wydobyć. Słoiczek również utrzymany w pięknym połączeniu bieli i limonki.


Aktywna maska korygująca Super Power Mezo
Hydrostaplastycznego płatu 3D staram się używać raz na tydzień. Nie zawsze mam czas na dokładne nakładanie jakieś mazi na twarz, później jej jeszcze dokładniejsze zmywanie, więc wybieram tą. W Belgii towarzyszyły mi ich 3 sztuki i praktycznie nie brakowało mojej cerze niczego, jest jednym z moich ulubieńców, których w kosmetyczce zabraknąć nie może.


Maska wygląda uroczo :D Z racji iż jest wieczór... Nie będę straszyć, nie ;-)

PODSUMOWANIE
Po lecie moja skóra była dość kapryśna. Strefa T nie dawała o sobie zapomnieć, młodzieńczy trądzik również. Ja mam piegi i nawet je akceptuję, ale przebarwieniom mówię stanowcze NIE! Po poddaniu się produktom z tej jednej serii i żadnych innych zauważyłam, że skóra twarzy jest dość dobrze nawilżona i jędrna. Duży + za to, że kosmetyki mnie nie uczulają. Ważność kosmetyków po otwarciu to od 3 do 6 miesięcy, więc różnią się od tych co mogą stać rok/dwa i nic im nie jest - dla mnie taki kosmetyk jest trochę podejrzany. Zadowolona jestem z działania produktów przeciw niedoskonałościami - przy regularnym używaniu pozbyłam się trądziku z którym mam niemałe problemy. Kiedy brakuje słońca moja skóra robi się szara, jeszcze zdarza mi się do tego sypiać tylko przez kilka godzin i wstaję na nogi, więc lekko ze mną nie ma. Cieszę się rozświetloną cerą, bez zaczerwień, sebum stopniowo zniknęło z czoła, nie zauważam już tyle błyszczenia się.
Dostępność jest praktycznie w każdej drogerii typu Natura czy też Rossman. W sumie to zastanawiam się czy nie kupić takiego zestawu teraz i dla siebie, ale też jako prezent gwiazdkowy. W sumie my kobietki lubimy kosmetyki najbardziej... ;-)

Miałaś do czynienia z tą serią kosmetyków?? Bielenda dobrze się spisuje z kosmetykami u mnie ostatnimi czasy, koniecznie muszę się zaopatrzyć w jakiś balsam do ciała, bo nie wiem jak tego typu mazidełka będą spisywały się u mnie, a jestem ciekawa :).
Buziaki!


czwartek, 19 listopada 2015

Upolowane nowinki podczas -49% w Rossmanie! Usta i twarz. | LIRENE, WIBO, RIMMEL, MAX FACTOR, ASTOR.



Tym razem promocję -49% przeżyłam bardzo spokojnie w porównaniu do poprzedniej - będąc w Rossmanie pierwszego dnia podczas promocji na kosmetyki do ust, byłam przerażona szałem i typową ambą niektórych klientek zachowujących się jak w dziczy... Zero kultury jakiejkolwiek, wszystko porozrzucane (byłam świadkiem jak pewna kobietka upuściła szminkę i tą popękaną jeszcze rozdepła na ziemi zamiast kogokolwiek zawołać). Tak więc raz byłam na ustach, oczy całkowicie odpuściłam, bo mam wszystko, no i w zeszłą sobotę wzięłam do koszyka kilka nowości do twarzy. Wszystkie były to moje must have wypatrywane z niecierpliwością na blogach/Insta/fejsie.


Kupiłam 6 nowych produktów do ust, załatwiając im wczoraj nowy domek (karton po Joy Box'ie - sorry, taki mam klimat od dziecka, że wszystko w kartonach ;-)) stwierdziłam, że mam hopla. Tym bardziej, że 80% jest utrzymane w podobnej kolorystyce.

Od lewej: Balsam pielęgnacyjny Colour Rush Rimmel (700 Not an illusion), Lips to kiss Wibo (nr 1), Lip Lacquer Wibo (nr 2).



Lipfinity Max Factor (60 Evermore lush), Rimmel (077 Asia), MATTE Style Lip Lacquer Astor (205 All about style)


Tutaj mamy praktycznie same nowinki kosmetyczne. Kolorówkę Lirene wypatrzyłam przez całe mnóstwo wpisów na blogach i stwierdziłam, że muszę wypróbować - trafiłam idealnie, bo podczas wizyty w Rossmanie pani wykładała je świeżutkie na półkę :). Bronzer Wibo zobaczysz wraz z nadejściem grudnia na moim blogu. Paletkę Wibo zgarnęłam dosłownie ostatnią nieruszoną z szafy - z tego co piszecie musi być ich chyba bardzo mało... Testuję, testuję, testuję. Co z tego będzie zobaczysz niedługo :).

Bronzer do twarzy i ciała Wibo, Paleta do konturowania twarzy Wibo (zestaw light), Mineralny puder matujący Lirene (03 beżowy), Mineralny bronzer z różem Lirene, Mineralny puder matujący Lirene (01 transparentny).

Piękne wykończenia pudrów i różo-bronzera Lirene! Jednak trzeba było się krótko napatrzeć i zacząć używać, bo nie na to zostało kupione ;-)

A Ty co upolowałaś na promocji? U mnie na resztę dni listopada i grudnia trwa ban kosmetyczny, bo mam dosłownie wszystko w szafie. Z początkiem miesiąca uzupełniłam tylko rzeczy, których brakowało w pielęgnacyjnych zbiorach i na tym koniec. Teraz mając trochę więcej godzin w pracy nie jestem w stanie wyskrobać czasem wpisu chociażbym nie wiadomo jak mocno chciała, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Poza tym szykuję dla małą niespodziankę na blogu dla czytelniczek, więc bądź uważna!! :)
Buziaki!


czwartek, 12 listopada 2015

Marion, Serum odmładzające włosy Anti-age (włosy osłabione i zniszczone)


Ręka w górę ta, która nigdy nie pofarbowała swoich włosów! A teraz spójrzcie na swoje włosy i ręka w górę, która jest zadowolona z ich kondycji! Dlaczego znowu tak mało łapek w górze? A która by chciała to zmienić... Głupie pytanie, każda by chciała, Ty też. Moje włosy dostają porządnie w tyłek (albo raczej w cebulkę) już od dobrych kilku lat w ciągu których średnio co 2-3 miesiące maltretuję je farbą. Do tego suszarka i prostownica, bo przecież "one ładniej wyglądają wtedy!". Sratatata, po dłuższym takim traktowaniu zamiast pięknych pasm mamy zwykłe siano na głowie. Mając włosy zaplątane w kucyk naokoło głowy miałam taką aureolkę powstałą z pojedynczych, niesfornych włosów, które zakręcały mi się i wyglądały niezbyt atrakcyjnie, gdy ja na głowie chciałam mieć gładkość. Znalazłam to serum w Biedronce, więc postanowiłam wziąć dwie buteleczki w ciemno. I czas najwyższy, aby wspomnieć co nieco o serum.


Za ok. 7 złotych otrzymujesz 18 ml produktu w szklanej buteleczce (dość wytrzymałej, sprawdzone w praktyce na podstawie lotu z półki na podłogę ;)). Serum aplikowane jest przez pipetkę i ten sposób aplikacji w produktach bardzo lubię, ponieważ nie dość, że wygodnie to jeszcze oszczędnie, bo nie ma możliwości wylania zbyt dużej ilości produktu. Buteleczka utrzymana w prostym designie - przezroczysta, dzięki czemu mogę kontrolować ile produktu mi zostało i nie boję się niespodzianki, że mi go nagle zabraknie.


Na kartoniku w który oryginalnie zapakowana jest buteleczka, znajdują się wszystkie informacje, takie jak np. zastosowanie i co zawiera olej (oliwa z oliwek, olej monoi i inne) oraz właściwości tych składników. Co nawiasem mówiąc jest bardzo dobre, bo ze składników to ja w 100% obeznana nie jestem i aż takiej uwagi nie zwracam na dokładne rozszyfrowanie co znajduje się w liście składu.


Serum odmładzające jak już sama nazwa mówi ma uzupełniać składniki odżywcze, które włosy tracą z wiekiem. W to, że mój włos będzie jak przed tym kilkuletnim farbowaniem i innymi zabiegami nie wierzyłam. Miałam nadzieję w tym serum, że pomoże mi ujarzmić trochę moje włosy, bo wyglądem przypominałam pudla. Przesuszone, puszące się i mocno zniszczone. Od pierwszego użycia polubiłam się z nim - zapach bardzo ładny, nieduszący, zauważyłam nawet, że trochę utrzymywał się na włosach. Używam go na włosy mokre przed prostowaniem i suszeniem włosów, aby chronić je też przed temperaturą. Włosy były bardziej zdyscyplinowane, miękkie i zdecydowanie w lepszym stanie. Po nałożeniu serum stylizacja włosów była także lepsza, w końcu mam je pod kontrolą ;-). Gołym okiem mogę zauważyć, że włosy zyskały swoją dobrą kondycję oraz ład - mam zdecydowanie mniej owczych loczków nad głową z tych pojedynczych kłaczków, których nie znoszę. Na koniec dodam, że producent poleca stosowanie serum na skórę głowy oraz na włosy, jednakże produkt ma konsystencję delikatnie tłustą i ja używam go od mniej więcej połowy włosów, ze szczególną uwagą na końcówki. Na takie włosy jak moje (grube i długie) producent zaleca stosowanie 5-6 kropli. Z początku myślałam, że pół butelki będę musiała jednorazowo wylewać, ale okazało się, że spokojnie to wystarcza na całą długość moich włosów.

Jeszcze na koniec skład:


Z serii odmładzającej do włosów Marion dostępny jest jeszcze lotion oraz maska odmładzająca.  Według mnie jest to produkt godny polecenia i wśród kilku moich ulubieńców znalazł swoje miejsce. Za cenę kilku złotych warto go wypróbować. A Ty miałaś z nim do czynienia? A może jest na Twojej liście must have? :)


wtorek, 3 listopada 2015

Denko wrzesień/październik


Za nic nie rozumiem tego jak to możliwe, że tak jak denka mam kilka produktów tak nowości jest full. Teraz, mimo tylu kuszących nowych rzeczy na mojej półce, zobowiązałam się zużyć większość naczętych produktów, a tym bardziej tych, których zostało trochę na dnie. Przy okazji szykuję też wyprzedaż kilku kosmetyków kolorowych zeswatchowanych bądź też kilka razy użytych, które mi nie przypadły do gustu - oczywiście w niskich cenach %% :). Dziś natomiast prezentuję Wam produkty z wrześniowo-październikowego denka, które do największych nie należy - dałam się pokusić i otworzyłam kilka rzeczy przez co jest chwilowy zastój w tych sprawach ;-).


W sumie zaliczam tylko 9 produktów (w tym jeden taki pół na pół wykończony, o czym więcej napiszę za chwilę) oraz 2 saszetki z peelingiem oraz maseczką.


SZAMPON ODŻYWCZY Z CUDOWNYMI OLEJKAMI GARNIER ULTRA DOUX
Moje włosy wcale takie cudowne nie były po używaniu owego szamponu - poplątane, szybko się przetłuszczały. Szampon słabo się u mnie spisywał, miał przyjemny zapach, ale tylko to...

ODŻYWKA DO WŁOSÓW TŁUSTYCH ŚWIEŻOŚĆ INTENSYWNA ŚWIEŻOŚĆ ZIAJA 
Kupiłam z czystej ciekawości, ponieważ tej nawilżającej niebieskiej nie było. Miała bardzo przyjemny zapach miętowy, działanie jej średnio odczułam na włosach. Zużywałam pod koniec praktycznie tylko po to, żeby nie wyrzucać do kosza. Nie zauważyłam obiecanej świeżości włosów czy też jakieś wielkiej ich pielęgnacji. Zapach mięty na włosach utrzymywał się bardzo krótko.

ODŻYWCZY ŻEL POD PRYSZNIC CARING PROTECTION DOVE
Żele Dove bardzo lubię - mają kremową konsystencję, dobrze rozprowadzają się po ciele i ładnie pachną, ten również spisał się świetnie. Jeżeli rano musiałam odpuścić sobie nałożenie balsamu to tylko dopuszczalne to było przy tym żelu, ponieważ delikatnie nawilżał skórę.


PODKŁAD LASTING FINISH 25H RIMMEL
Średniej trwałości podkład, u mnie zamiast obiecanych 25 godzin (jest w ogóle taki?!) wytrzymywał zaledwie 8 godzin w pracy. Towarzyszył mi na co dzień przy wypadzie na miasto na szybkie zakupy lub zwykłe pogaduchy ze znajomymi. Dodatkowo u mnie delikatnie ciemniał na twarzy :(

EYELINER SUPER LINER BLACK LACQUER L'OREAL
Mój najlepszy eyeliner ever! Z tej droższej półki, bo w normalnej cenie w Naturze płaciłam kilka dni temu za niego 45 złotych, ale naprawdę dobry. Podoba mi się i jego dobra trwałość, głęboka czerń oraz pędzelek, dzięki któremu kreska wychodzi dobrze za każdym razem.

BŁYSZCZYK XXXL LONGLASTING ESSENCE
Wiem, że niektóre dziewczyny go zachwalają jednak ja w ogóle nie jestem z niego zadowolona. Mimo, że dbam o usta i staram się, żeby były one non stop gładkie to jednak odznaczał się na ustach i wyglądało to tak jakby na ustach było coś zważonego... Dlatego bez żalu trafia do kosza.


PŁYN MICELARNY DO DEMAKIJAŻU TWARZY I OCZU BE BEAUTY (BIEDRONKA)
Jak już dobrze wiecie, wszystko było dobrze dopóki nie zmienił się skład. Oczy miałam tak podrażnione przez ten płyn, że nie byłam w stanie go zużyć do demakijażu i teraz jedynie myje moje pędzle.

ANTYPERSPIRANT MAXIMUM CONTROL GARNIER
Recenzję tego produktu znajdziesz tutaj.


PEELING ENZYMATYCZNY & MASECZKA SAMOWCHŁANIAJĄCA LIRENE
Te saszetki znalazłam w Biedronce i po jednym użyciu naprawdę trudno mi cokolwiek powiedzieć więcej na ich temat. A znajdując je kilka dni później w Biedronce stwierdziłam, że ludzie czasem zachowują się jak w dziczy, że taki bałagan zostawiają...

Na sam koniec chcę życzyć sobie samej, żeby naprawdę następnym razem lepiej mi poszło ;-)
Buziaki!!!

niedziela, 1 listopada 2015

Nowości z października :)


Witajcie! Wraz z nadejściem listopada chcę Wam pokazać rzeczy zakupione w ubiegłym miesiącu. Trochę poszalałam - są moje zachcianki kosmetyczne, kosmetyki, które potrzebowałam na pobyt w Belgii oraz niezaplanowane zakupy, kiedy np. kuszono mnie promocjami ;-).


Pielęgnacji na okres jesienno-zimowy zaopatrzyłam się perfekcyjnie. Kilka produktów już jest w ciągłym użyciu - są produkty godne uwagi, a resztę będę sprawdzać na bieżąco :). Ale nie przedłużajmy, przejdźmy do głównego tematu, zapraszam do obejrzenia!


PALETKA CIENI DO POWIEK W7
Trafiła do mnie przypadkiem dzięki Lidce, która upolowała dla nas dwie nówki sztuki po 5 złotych - cena regularna wynosi 12. Z ciekawością testuję coś z niższej półki cenowej i co myślę o niej dowiecie się wkrótce...

KREDKA DO UST Z WIT. E I WOSKIEM PSZCZELIM KOBO
Nie używam kredek na co dzień, w mojej kolekcji jest to druga, a zwróciłam na nią uwagę, bo grzebałam w pudełeczkach z rzeczami przecenionymi (jest niesamowity nieogar, ale czasem znajdzie się jakaś naprawdę perełka). I jest automatyczna... Uwielbiam to, bo jednocześnie nie znoszę szukam temperówki.

PUDER PRASOWANY ROZŚWIETLAJĄCY SENSIQUE
Kolejne moje opakowanie, TUTAJ opisywałam go dokładniej.

CAMOUFLAGE CATRICE
Wszyscy mają w blogosferze mam i ja. Wybrałam wersję w kremie, bo wtedy o płynnej jeszcze najzwyczajniej nie słyszałam ;-).

ROZŚWIETLACZ DIAMOND ILLUMINATOR WIBO
Zawsze się bałam rozświetlaczy, twierdziłam, że jest to nie lada sztuka, żeby móc zrobić ładny efekt, ale te wymówki chyba były dlatego, że... byłam po prostu zbyt leniwa, żeby zacząć przygodę z jakimś. Teraz nadrabiam straty :).


EMULSJA MICELARNA DO MYCIA TWARZY ANIDA & BALSAM DO CIAŁA POD PRYSZNIC NIVEA (SKÓRA NORMALNA I SUCHA)
Dwaj bohaterowie kupieni z myślą o wyjeździe. Nie chciałam pakować wielkich butelek do torby, więc w drogerii to oni znaleźli swoje miejsce w koszyku - balsam kupiłam z myślą czy pobije wersję do skóry suchej, którą zlinczowałam w TYM wpisie...

TRUSKAWKOWY SORBET DO UST W SZTYFCIE DELIA
Tak ja wiem, że mam mnóstwo balsamików do ust, wazelin, maseł, itp. Ale w podróży chciałam mieć coś wygodnego czego nie będę musiała wydłubywać palcami z pudełeczka na co nie jeden facet pewnie zareagowałby dziwnie... ;-)


ZŁOTA MASKA 24H ESTETICA
Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia czego mogę się spodziewać. Nie kupiłam ją ani ze względu na opinii któreś z moich znajomych czy też bloggerek, ponieważ nigdy o niej w życiu nie słyszałam. Ale jestem ciekawa co te złoto może zaoferować mojej skórze twarzy.

ARGANOWY KONCENTRAT BRĄZUJĄCY BIELENDA
Marka Bielenda należy do jednej z moich ulubionych marek, a ich kosmetyki do twarzy naprawdę lubię. Zaciekawił mnie ten efekt brązujący i wkrótce będę badać jaki powstaje efekt tym bardziej, że chcę nie narażam skóry wystawiając je na kilkugodzinne opalanie na słońcu czy też wizytami w solarium.

MINERALNY ŻEL MYJĄCY Z MIKROGRANULKAMI PERFECTA
Dodatek do Cosmopolitan (?), gazetka umilała mi czas w podróży, żel być może będzie umilał pielęgnację w domu ;-)


ODŻYWCZE MLECZKO DO CIAŁA Z OLEJKAMI GARNIER
Skóra sucha i pozbawiona blasku? Tak, tak, to moja! Odżywienia potrzebuję non stop, dlatego tym razem postanowiłam się zaopatrzyć w 3 balsamy do ciała, które będę używać rano i wieczorem...

BALSAM DO CIAŁA LIRENE (SKÓRA SUCHA I SZORSTKA)
W Biedronce tak sobie stała półeczka z kosmetykami Lirene no to wzięłam kilka do siebie - po wypłacie wracam po więcej na wypróbowanie, bo chyba zaczynam czuć miętkę do tej firmy ;-)

GŁĘBOKO NAWILŻAJĄCY BALSAM DO CIAŁA EVREE (SKÓRA BARDZO SUCHA I ODWODNIONA)
Nic dotychczas od Evree nie miałam - cena była niższa o kilka złotych niż ta regularna, więc dobra okazja, żeby zapoznać się z tą marką.

UPIĘKSZAJĄCY OLEJEK DO CIAŁA BE BEAUTY (UJĘDRNIAJĄCY)
Mój pierwszy raz z olejkiem. Bałam się, że będę czuła się jak fryta wyciągnięta przed chwilą prosto z frytury... Ależ ja strachliwa ostatnio na zapas jestem :P


ANTYCELLUITOWY PEELING MYJĄCY LIRENE
Również zaciągnięty z Lirenowskiej szafy w Biedronce. Nie wierzę w cuda na kiju, że zniknie mi celluit, że coś mnie ujędrni lub też że z nadwagi po przebudzeniu okaże się, że mam niedowagę, no ale ja naprawdę zawsze chciałam coś mieć z tej pomarańczowej serii na wypróbowanie. No i mam.

CUKROWY PEELING DO CIAŁA TUTTI FRUTTI (BRZOSKWINIA & MANGO)
Dotychczas używałam tylko maseł tej firmy i zapachy miały obłędne, z działaniem również nie było tragicznie. Na początek wzięłam najnormalniejszy zapach czyli brzoskwinkę - wymyślne cuda nie raz po nałożeniu na ciało powodują u mnie straszne migreny. 


SZAMPON I ODŻYWKA DO WŁOSÓW Z EKSTRAKTEM Z OGÓRKA TIMOTEI (WŁOSY CIENKIE LUB PRZETŁUSZCZAJĄCE SIĘ) 
&
SZAMPON DO WŁOSÓW Z WYCIĄGIEM Z ALPEJSKICH ZIÓŁ TIMOTEI (WŁOSY NORMALNE)
Markę Timotei mam w swoich zbiorach chyba po raz pierwszy, a cały czas szukam czegoś niezawodnego do moich włosów. Najbardziej jestem ciekawa tego dla włosów ze skłonnością do przetłuszczania się, drugi dobrałam tylko dlatego, że za 2 szt. płaciłam 10 złotych.


 KREM DO RĄK Z PROTEINAMI KASZMIRU I MASŁEM SHEA ZIAJA
Kosztował w promocji w Naturze 3 złote... Miałam go nie zabrać ze sobą?!

REGENERUJĄCY KREM DO RĄK EVREE (DO BARDZO SUCHEJ I PODRAŻNIONEJ SKÓRY)
Tak samo jak w przypadku balsamu do ciała zwyciężyła ciekawość. Moje ręce są dość wymagające, bardzo suche i tych kilka miesięcy jest odpowiednim czasem na sprawdzenie największych twardzieli w pielęgnacji dłoni.

PĘSETA & ZALOTKA DO RZĘS MODE MAKER BY ELITE MODELS
W Biedronce czasem pojawiają się szafy z akcesoriami do włosów, makijażu, itp. tej marki. Moja stara zalotka już ma ostatnie tchnienia, więc przyda się zastąpić ją lepszym modelem tak samo jak pęsetę. Kupiłam je dwie i całe szczęście!! Po dwóch dniach już jedną przesiałam nie wiedząc gdzie...
U mnie to już koniec nowości, coś Wam wpadło w oko? Na ten miesiąc nie planuję wiele zakupów oprócz rozejrzenia się na akcji w Rossmanie i Naturze i kupienia pojedynczych rzeczy. Szaleć nie będę, bo z kolorówki za dużo mi nie potrzeba - jedynie chcę się rozejrzeć za podkładem, nową szminką i innymi podstawowymi rzeczami w makijażu. Od kosmetyków dla ciała mam jak widać obowiązkową kilkumiesięczną przerwę :). Ale to jednocześnie oznacza też, że kilka świeżutkich recenzji po wypróbowaniu kosmetyków obowiązkowo dla Was wyskrobię!! Buziaki kochane:*





SZABLON BY: Panna Vejjs.