wtorek, 19 lipca 2016

Brązująca pianka do ciała Magic Bronze od Bielendy (dla jasnej karnacji)

Witajcie! Jest lato i mimo aktualnej dość kiepskiej pogody (gdzie jest to słońce?!) wszędzie oczekują od Nas ekstra brązowej opalenizny. Wylegiwania się na słońcu nie znoszę - męczy mnie 15-minutowe wylegiwanie się na słońcu i dłuższe, a poza tym jaką krzywdę może wyrządzić ono naszej skórze mnie trochę przeraża. Z racji tego, iż jestem naturalnym rudzielcem mam jasną cerę, która opala się najpierw na czerwono, skóra mi schodzi, a nie ma co ukrywać po kilku latach takich maratonów skóra będzie wyglądać na starszą niż jest w rzeczywistości. Chcąc jednak choć trochę być muśniętą przez słońce do mojego koszyka wpadło kilka propozycji drogeryjnych z przeznaczeniem brązującym do ciała - dziś kilka zdań na temat brązującej pianki dla jasnej karnacji Magic Bronze od Bielendy.


Od producenta:
"Wyjątkowy produkt brązujący do ciała, pozwalający w krótkim czasie uzyskać efekt naturalnej opalenizny. Pianka już w trakcie aplikacji nadaje skórze bardzo delikatnego złotego kolorytu, który zostaje wzmocniony w ciągu 3-5 godzin po zastosowaniu*. Delikatna formuła lekkiej pianki idealnie rozprowadza się po całym ciele, pozwalając na dokładną i równomierną aplikację, co minimalizuje powstawanie smug, zacieków czy plam. Pianka jest wydajna, szybko się wchłania i pielęgnuje skórę. Efekt opalenizny utrzymuje się nawet do kilku dni*.

*efekt zależy od naturalnego kolorytu skóry, ilości zastosowanej pianki i reakcji na produkty brązujące."


Piankę otrzymujemy w buteleczce z wygodną dla aplikowania pompki - nie zacina się, wydobywa produkt równomiernie. Zdecydowanie opakowanie przyciąga wzrok przez utrzymanie w kolorystyce fajnej opalenizny przez co gdzieś z tyłu głowy snuje się fakt takiego samego koloru na naszej skórze - no przyznać się, która by już w tym momencie nie zgarnęła buteleczki z półki? :)


Pianka nie ma przykrego zapachu, który towarzyszy większości samoopalaczy. Pod uwagę muszę wziąć to, że przed nałożeniem kosmetyku wykonuję porządny peeling, który pomaga piance bardziej wchłonąć się w skórę. Piankę nakłada się bardzo przyjemnie, lekka formuła kosmetyku pozwala łatwo ogarnąć całe ciało bez zacieku i plam, dzięki czemu zdecydowanie przyjemniej używa mi się z tego typu kosmetyków.

Pianka po nałożeniu pozostawia na ciele lepką warstwę, jednak dość szybko się ona wchłania w ciało i po kilku minutach możemy założyć ubrania bez obaw, że powstaną na nich plamy. Po pierwszym nałożeniu po kilku godzinach zauważyłam różnicę między moimi bladymi jak sufit nogami, a obecnym kolorem - używam pianki co 2 dni (na łokcie i kolana używam mniejszej ilości, żeby nie wyglądały na dużo ciemniejsze od reszty ciała) i to w zupełności wystarcza mi, aby nadać im naturalnie wyglądającej opalenizny. Efekt utrzymuje się nawet do kilku dni przy czym schodzi w miarę równomiernie nie pozostawiając brzydkich plam, które zdradziłyby nasz sekret ;-). Oczywiście jeśli wymagacie większego efektu można powtórzyć aplikację, ja jednak pozostaje na co dwudniowej aplikacji.

Produkt dostępny m.in. w drogeriach internetowych jak i w Rossmanie czy też w Naturze za ok. 20 złotych/150ml. Dla mnie to jest fajna odskocznia pod samą formą pianki, a nie tradycyjnych balsamów brązujących jakich na polskim rynku jest pełno. Podsumowując pianka daje naturalny, nienachalny efekt, który w tego typu produktach jest przeze mnie pożądany. Na pewno jest to tegoroczny hit wśród moich tegorocznych produktów do testowania, który mogę polecić kobietom nie przepadającym za słońcem. O reszcie wkrótce... ;-)





SZABLON BY: Panna Vejjs.