środa, 22 października 2014

Le Petit Marseiliais - o co ten szał?


Firma pojawiła się w Polsce nagle - wielkie bum! i zaczęła nam wyskakiwać nawet z lodówki. Prasa, telewizja, bloggerki jako ambasadorki LPM (poza tematem, polecam poszukać sobie w wyszukiwarce opinii dziewczyn na temat tej akcji ;-)) sprawiły, że robiąc zakupy musiałam wrzucić żel do koszyka i sprawdzić go na własnej skórze? I jak się spisał? Otóż tutaj was zaskoczę: W OGÓLE SIĘ NIE SPISAŁ :D.


Dostajemy 250 ml żelu za cenę ok. 9 złotych (skorzystałam z jednej z promocji w Naturze i kupiłam za 6 - kieszeń płacze trochę mniej:P). Opakowanie fajne w użytkowaniu, nie wyślizguje się z rąk podczas jego używania, zamykane na klik, które łatwo się samo nie otworzy, design i kolorystyka opakowania zdecydowanie przyciąga (albo raczej przyciągał) moje oczy. Jednak co z wspaniałego opakowania skoro zawartość jest smutna? Żel miał nawilżać, a nie robi nic. Nie pieni się kompletnie, zapachu na swojej skórze nie czuję żadnego, więc w mojej opinii spisuje się gorzej niż zwykłe mydełko za 2-3 złote. Zużyję, wyrzucę, nigdy nie wrócę.


Dla zainteresowanych dziewczyn podrzucam jeszcze tylko skład. Zmora mojej skóry pod każdą postacią: alkohol. Lubię go tylko pod jedną postacią - ze względu na moją pracę barmanki, to dzięki niemu mogę sobie biegać do drogerii i spełniać swoje zachcianki :P.


Miałyście, używałyście? Wiem, że jest jeszcze mleczko do ciała czy jakieś inne tego rodzaju mazidło od LPM, ale jakoś zniechęcili mnie do siebie...

sobota, 11 października 2014

Skarby od Bielendy: Uszlachetniony olejek arganowy z kwasem hialuronowym oraz Odżywczy krem ultra nawilżający Młodzieńczy Blask :)


Jak dotąd wybierając w drogeriach produkty przeznaczone do pielęgnacji twarzy byłam wierna firmie Nivea. Wszystkie od m.in.: Ziaja, Garnier czy też innych (w tym nawet aptecznych!) firm mi tyle szkód wyrządzały, że później chodziłam przez miesiąc z trądzikiem... Testując kosmetyki Bielenda wpadł mi też w ręce krem do twarzy Młodzieńczy blask oraz uszlachetniony olejek arganowy - pierwszy jakikolwiek olejek używany przeze mnie. Ciekawe jak się spisali bohaterowie wpisu? Zapraszam do dalszej części wpisu ;-)


Uszlachetniony olejek arganowy z kwasem hialuronowym


Olejek otrzymujemy w szklanej buteleczce o pojemności 15 ml. Ma on za zadanie nawilżać skórę naszej twarzy, poprawiać jej sprężystość oraz zapobiegać utracie jędrności. Do stosowania produktu wieczorem należy użyć 5-6 kropel tego olejku (przy tym jest bardzo wydajny, więc opakowanie starczy na długo długo!) i nałożyć go wmasowując w skórę czystą oraz osuszoną - jak zaleca producent, można go też połączyć z używanym przez nas kremem do twarzy, ja w tej sytuacji sprawdzałam jak się spiszę z kremem Bielendy, który będę opisywać poniżej. Otóż skóra po używaniu tego olejku była wyraźnie odżywiona, ja mam tryb nocny pracy i nierzadko jest tak, że wracając po godzinie 24 z pracy muszę być już tam z powrotem wcześnie rano i niestety moje zmęczenie bardzo widać + to, że z natury moja cera jest szara, pozbawiona blasku i ogólnie a feee. Wypełnienia zmarszczek nie zauważyłam, ponieważ młodziutka jestem bardzo :D i oprócz mimicznych nie posiadam żadnych innych (a te się jakoś niebezpiecznie powiększają!!). Za to skóra jest dobrze nawilżona, efekt utrzymuje się całe 8 godzin, a nawet więcej. Każdego wieczoru ponawiam ten efekt, bo wiadomo, że bez tego mogę się smarować ile wejdzie, a i tak będzie krucho...


Olejek aplikuje się za pomocą pipetki - spokojnie nabiera mi wystarczającą ilość, nawet do 10 kropel.

Cena produktu to ok. 25zł/15ml
Dostępność: drogerie, sklepy internetowe.

Odżywczy krem ultra nawilżający Młodzieńczy Blask


Kremik dostajemy w eleganckim przezroczystym słoiczku o pojemności 50ml, w środku standardowo umieszczone jest sreberko ochronne przed wścibskimi łapkami. Według producenta jest on przeznaczony na dzień oraz na noc - osobiście na noc wolę coś mocniejszego, jednak jeśli robię mix składający się z kremu i olejku, jest ok. Zapach ma delikatny, niedrażniący, po nałożeniu na twarz niemalże niewyczuwalny. Idealnie się u mnie sprawdzał też jako baza pod makijaż - nie rolował się, skóra po regularnym stosowaniu kremu zdecydowanie była odżywiona. Pozbyłam się dzięki niemu efektu zmęczonej skóry, szarości bez żadnych skutków ubocznych, ponieważ kremik nie uczulał mnie, nie podrażniał i nie zostawił żadnych niechcianych przeze mnie niespodzianek w postaci wyprysków, itp. Nawilżenie jest bardzo dobre, równie idealne jak przy stosowaniu moich ulubionych Nivea. Moim zdaniem jest to genialny krem do stosowania na dzień, jeśli miałabym używać na noc samego kremu to ten nie dałby niestety rady, jest zbyt lekki.


Cena: ok. 18 złotych
Dostępność: również drogerie i sklepy internetowe.

Jak wspominacie swoją przygodę z olejkami do twarzy lub do ciała? A może ten rodzaj "znajomości" macie jeszcze przed sobą? Zapraszam do dyskusji na ich temat w komentarzach!

Dziewczyny! Planuję zrobić jakiś mini rozdanie, zainteresowane? Chciałabym się dowiedzieć co by według Was mogło się znaleźć wśród nagród: kosmetyki do pielęgnacji ciała, kolorówka, a może jeszcze coś innego? Czekam na Wasze propozycje! :)

środa, 8 października 2014

Masło do ciała "Soczysta malina" Bielenda - moja opinia ;-)


O peelingu z serii "Soczysta malina" pisałam dla Was w tym poście, więc dziś przyszła pora na kilka słów o maśle do ciała.


Standardowo dla tej serii masełko otrzymujemy o pojemności 200ml w plastikowym słoiczku z wieczkiem, przyozdobione dziewczęcą, delikatną szatą graficzną. Pod wieczkiem znajduję się wszędobylskie, aczkolwiek niezastąpione ochronne sreberko przed wścibskimi kobietkami, które nie raz nie są w stanie zrozumieć jak mogą kupującym koleżankom popsuć humor tym mizianiem różnych produktów - tu wszyscy trzymają ręce z daleka co mnie bardzo cieszy :D. Po każdym otwarciu wyczuwalny jest cudowny aromat malinowy - przez to masełko nawet uparcie szukałam gumy Mamby w swoim spożywczym, bo dostałam na nią smaka!



Masło nie ma typowej konsystencji przeznaczonej dla tego typu mazideł - moim zdaniem jest to połączenie w 50 na 50 masła i kremu do ciała, dzięki czemu bardzo łatwo się rozprowadza po ciele i wchłania się w ciało. Nie powstaje bardzo tłusty film, więc nie widzę problemów, żeby używać go rano i kilka minut później nałożyć ubranie - ja jestem jednak zwolenniczką wieczornej pielęgnacji ciała i to właśnie na tą porę dnia zachowuję sobie tę malinową chwilę odlotu :). Co do zapachu to jest on dość intensywny jednak nie sztuczny, nie przywołuje u mnie migreny, jest taki akurat dla moich zmysłów węchu. Co do utrzymywania się na ciele to wytrzymuje 3-4 godziny jednak już po przespanej całej nocce rano nie ma śladu po ładnym zapaszku.


Masło ma za działanie nawilżyć naszą skórę i działać na nią przeciwstarzeniowo. Co do tej pierwszej rzeczy to jest to taki pośrodkowy nawilżacz - nie jest taki słaby, jednak do super ekstra też nie należy, więc przy nim moje balsamowanie co dwa dni, zamieniło się w codzienne, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ponieważ skóra ciała jest naprawdę przyjemna w dotyku, taka mięciutka :). Działanie przeciwstarzeniowe? Dam znać za min. 40 lat jak już coś zauważę, bo moje ciało na razie do młodych jeszcze należy (i do takich niech należy już na wieki, wieków!).

No i wydajność - standardowa dla Bielendy, czyli średniawo z tym jednak dość niska cena (około 12 złotych) wynagradza nam to.


Tutaj podrzucam Wam skład - niestety trochę mnie zmartwiło ujawnienie się alkoholu w składzie masełka... Jednak nie zauważyłam jakiś niewłaściwych działań na mojej skórze.

Co o nim sądzę? Mogę spokojnie zachęcić do zakupu - za ok. 12 złotych dostajemy 200ml produktu, który dobrze nawilża skórę naszego ciała, nastraja nasze zmysły swoim zapachem no i nie znika z prędkością światła z opakowania. Do wyboru mamy w drogeriach jeszcze dwa warianty zapachowe: Zmysłowa wiśnia & Troskliwa brzoskwinia - zastanawiam się czy nie oddać jej się pod swoją opiekę ;-)). Dostępność bardzo dobra: e-sklep Bielenda oraz większość drogerii - do Rossmanów weszły może w tamtym tygodniu z tego co się dobrze orientuję.
Na jesień miałam w planach rozejrzeć się wśród masełek TBS, w pewnym momencie była to dla mnie konieczność jednak wśród Bielendy też możemy znaleźć swoich ulubieńców i to w znacznie przyjemniejszych dla nas i naszych portfeli cenach :). Miałyście, używałyście? Jestem ciekawa Waszych opinii na ich temat jak i również na inne kosmetyki marki Bielenda.
Całuję Was gorąco i kładę się do wyrka, ponieważ przeziębienie rozłożyło mnie totalnie - już drugi raz w ciągu miesiąca...


Produkt testowałam dzięki uprzejmości Julity i firmy Bielenda, jednakże zastrzegam, że nie ma to wpływu na moją opinię.

czwartek, 2 października 2014

03.54



Tak, mam za długą grzywkę i ją zapuszczam nie wiedząc co dokładniej chcę z nią poczynić. Jest 4 rano, a mnie przeraża fakt, że muszę być po godzinie 7 na nogach, kiedy nawet się jeszcze nie położyłam. I muszę biec szukać czegoś na sobotę, podczas gdy nie wiem nawet czy chcę sukienkę czy jej nie chcę, bo nie lubię pokazywać swoich łydek. Ale zamiast wziąć się za dietę i ćwiczenia ma mi się na coś niezdrowego (mózgu ogarnij się, jest środek nocy!!!). Mam pustki na koncie, co chwilę wrzucam z powrotem do szafy to, co z niej wypadnie, czyli wielkimi krokami zbliża się wyprzedaż czegokolwiek byleby się tego pozbyć - chcecie, nie chcecie? Eee, nie ma tak łatwo, na sobotę dopiero będę próbowała się ogarnąć ze zdjęciami. I dałam sobie bana kosmetycznego. Chociaż kusi mnie a to pomadka, a to Iconic 3... Trzeba ścierpieć jednak i się nie dać pokusom!!

Fajki mi się kończą. Do kawy z mlekiem (ups, mleka z kawą) mentolki smakują mi idealnie. Tyłek mnie już boli od zastrzyków, do teraz jestem zszokowana faktem, że po 20stu latach wyszło na jaw, że jestem uczulona na żądlące mnie co jakiś czas osy no ale powoli wyglądam już jak człowiek ;-). No i próbuję się zorientować w jakim kolorze włosów byłoby mi najlepiej - stara a głupia ja założyłam się, że się przefarbuję na blond w ciągu miesiąca. A 2 stów nie wypada mi puścić płazem, nie?

środa, 1 października 2014

Bomba owocowa! :)


Znasz to uczucie codziennego wstawania pół godziny wcześniej tylko po to, żeby móc umyć włosy i je wystylizować? Jeśli tak, to jak najbardziej poświęć chwilę dalszej części tego posta!
Dziś na szybkiego chciałabym Wam przedstawić produkt, który odesłał w niepamięć nieświeże włosy, które wyglądały nieatrakcyjnie już zaledwie kilka godzin od ich umycia.


Szampon wzmacniający Vitamin force fresh od Garniera wpadł w moje łapki przypadkiem - kupując któreś masło do ciała stojąc przy kasie pani z drogerii zaproponowała mi zestaw odżywka + szampon za 13 złotych. Ten szampon, który ja sobie wybrałam jest przeznaczony dla włosów normalnych i przetłuszczających się. U mnie brzydka rzeczywistość wyglądała tak, że myjąc włosy rano, wieczorem przy jakimś ważniejszym wyjściu musiałam już użyć suchego szamponu - następnego dnia już nie było mowy, żeby obyło się bez ponownego umycia. Zapach mięty i cytryny robi owocowy szał jaki wydobywa się z buteleczki po jej otwarciu. Prócz odświeżenia włosy po zastosowaniu szamponu również są miękkie i lekkie, w połączeniu z odżywką z tej serii jest to zestaw idealny. Dla mnie jest to jeden z najlepszych szamponów pod względem działania jak i również cenowo (13 złotych/400 ml - cena promocyjna). Moje must have na półce kosmetycznej ;-).


Konsystencja dość standardowa dla szamponów Garniera: przezroczysta gęsta ciecz, wystarczy mała odrobina szamponu, aby dobrze umyć włosy przy czym jest bardzo wydajny - sama swój mam już od miesiąca co przy moich dłuższych włosach jest rzadkością ;-).
Podrzucam Wam jeszcze skład szamponu:


Miałyście, używałyście? Jakie macie swoje opinie na jego temat??

Co tam w ogóle u Was dziewczyny? U mnie dwa tygodnie strasznego zabiegania, nie mam czasu nawet na to, aby podjechać na 5 minut na miasto i podwieźć moje buty do szewca, cały czas praca, praca i praca. Nadchodzący weekend mam na szczęście wolny i sobotni wieczór przeznaczę na jakąś małą imprezę. Tym czasem dzisiaj biegnę do pracy... A jutro na małe zakupy, muszę poszukać jakieś zwykłej/niezwykłej sukienki i napaliłam się na jeden z cieni do powiek Color Tatoo. No i znalazłam fajny odcień szminki do ust od Rimmel i na próbę chcę ją kupić jak będę się w szminkach czuła. Co do tego tematu to znacie miejsce gdzie dostanę ładne, matowe szminki??




SZABLON BY: Panna Vejjs.