poniedziałek, 22 grudnia 2014

Tusz do rzęs ScandalEyes by Kate - Rimmel.


Grudzień zdecydowanie jest w tym roku najbardziej zapracowanym dla mnie miesiącem. Od samego początku pracowałam od rana do nocy i praktycznie dom był dla mnie jak hotel w którym przespałam 4-5 godzin i z powrotem do pracy. Nie mogę się doczekać świąt chociaż tegoroczne nie będą jeszcze tymi moimi całkowicie wymarzonymi - mam nadzieję, że te w przyszłym roku będzie już całkowicie po mojemu :).


Mimo, iż byłam zabiegana na makijaż musiałam rano znaleźć czas - poranny make up umilała mi mascara ScandalEyes tworzona pod okiem Kate Moss.

Opakowanie na pierwszy rzut oka odbiegające od innych tuszy od Rimmela typu np. ScandalEyes - lustrzane srebrne opakowanie, przyozdobione czerwonymi napisami. Z czasem bardzo widoczne na nim zarysowania, mój leżał praktycznie cały czas na półce i nie wygląda dość przyjemnie dla oka, jednak całkowicie też nie należy oceniać książki po okładce. Otrzymujemy 12 ml tuszu, więc mi prędzej zdąży wyschnąć niż zdołam go do końca zużyć.


Na samym początku nie wiedziałam jak się zabrać za nakładanie tuszu, ponieważ tutaj mamy do czynienia z bardziej oryginalną szczoteczką, która jest w kształcie połowy serca. Producent obiecuje, że da radę ona objąć za jednym razem wszystkie rzęsy dzięki kształtowi jak linia oczu jednak całkowicie ona temu nie odpowiada i potrzeba ruchów kilku. Ale jest też jeden plus takiej szczoteczki, ponieważ dzięki zwężonej końcówce mam możliwość naniesienia kosmetyku na najkrótsze rzęski przy wewnętrznym kąciku oka z czym mam zawsze nie lada problem przy tych mega wielkich szczotach do których mnie zawsze ciągnie! :D


Teraz trochę o wnętrzu, bo o tym głównie chciałabym Wam co nieco przekazać. Z początku konsystencja nie zachęcała mnie do jego używania - była tak rzadka i mogłam machać parenaście razy po rzęsach i nie było widać nic. Wróciłam po 3 tygodniach do niego i zakochałam się. Intensywny czarny kolor + zwiększona objętość, podkręcenia jako takiego nie zauważyłam, jednak i tak brak tego wynagrodziły mnie pytania znajomych czy przedłużałam/zagęszczałam sobie rzęsy, bo są takie śliczne :). Tusz ma jednak jeden wielki minus, ponieważ odrobina wilgoci tworzy pod moim okiem czarno - siwą podkowę, która sprawia, że wyglądam jakbym dostała od kogoś lekkiego gonga. Lubi się kruszyć, tak więc dość częste kontrolowanie makijażu w lusterku obowiązkowe (efekty po godzinnym "noszeniu" tuszu na zdjęciu na samym końcu wpisu). Zagłębiając się w skład kosmetyku byłam w pozytywny sposób zaskoczona, m.in.: pantenol (pielęgnacja i nawilżenie), wosk carnauba (trwałość), kolagen (elastyczność), wyciąg z liści bambusa (właściwości łagodzące).

Tusz jak najbardziej jest na mojej liście tych do których będę wracać - mimo tego, że po tym Rimmelowskim w czarno-białym opakowaniu z serii ScandalEyes miałam ochotę rzucić ich tuszę w cholerę. I bardzo dobrze, że tego nie zrobiłam :). Poniżej macie jeszcze zdjęcie moich pięknych pomalowanych patrzydeł :)


Zapraszam na kolejne wpisy, miłej nocy!

3 komentarze

  1. Bardzo lubię tusze do rzęs marki Rimmel ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa szczoteczka, lubię pomadki z serii Kate, może tusz też mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jedną szminkę (pierwsza bardziej rzucająca się w oczy różowa zakupiona przeze mnie :)) i jestem bardzo zadowolona :)

      Usuń

Dziękuję za każdy Twój komentarz - moderacja służy kontrolowaniu komentarzy, aby móc na każdy odpisać nie przegapiając nikogo z Was.
Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy jedynie w przypadkach spamu.




SZABLON BY: Panna Vejjs.